Środa, 30 kwietnia 2025 r. Imieniny Balladyny, Lilli, Mariana

Od początku do końca był na polu bitwy.

Każdemu z nas zapewne na długo w pamięci zapadną dni, kiedy to paliło się w Karmelicie. Byłem tam wielokrotnie i przekazywałem Państwu relacje z działań pożarniczych oraz sztabów zarządzania kryzysowego. Wiele pożarów już widziałem i początkowo był to normalny pożar. Oczywiście jego skala była duża, ale ze względu, że to są tylko śmieci i nie będzie szkód mienia i zdrowia ludzkiego traktowany był w kategoriach dużego pożaru do szybkiego opanowania.

Jak wszyscy już wiemy tak łatwo nie było. Pożar ze względu na to co się paliło i jaką trudność sprawiało strażakom dotarcie do źródeł ognia z dnia na dzień przekształcał się raczej w działania w katastrofie. Sztaby Zarządzania Kryzysowego na szczeblu powiatowym oraz gminnym włączyły się w proces działań ratowniczo-gaśniczych. Strażacy podejmowali bardzo skomplikowanie działania przy użyciu ciężkiego sprzętu pożarniczego oraz sprzętu. Pożar zamieniał się pole bitwy, powstał tam swojego rodzaju poligon, a po ukończonych działaniach składowisko odpadów i była cegielnia przypomina krajobraz wojenny.

Jeszcze chyba nigdy w swoich działaniach Burmistrz Kcyni, który przewodniczył Gminnemu Zespołowi Zarządzania Kryzysowego nie brał udziału w tak dużej operacji. Patrząc z boku bez problemu można odszukać popełnione błędy, czepiać się podejmowanych bądź nie podejmowanych decyzji, wytykać strażakom i osobom decyzyjnym czyny, które nam się nie podobają.

Będąc bardzo blisko wszystkich działań, konsultacji sztabów Zarządzania Kryzysowego mogę z całą stanowczością powiedzieć, że nie było osoby, która nie byłaby zaangażowania w działania ratownicze. Strażacy swoim doświadczeniem i przede wszystkim wiedzą spowodowali, że zorganizowana została akcja na skalę krajową.

Pokłosiem pożaru było bardzo duże zadymienie, które zawierało pierwiastki chemiczne szkodliwe dla naszego zdrowia. Dym dawał się we znaki przede wszystkim mieszkańcom Karmelity i Stalówki. Strażacy walczyli z ogniem niestety wszyscy przegrywaliśmy walkę z wiatrem.

W tych wszystkich okolicznościach w dzień i w nocy był ON. Chodził w czerwonej kurtce, nerwowo popalał papierosy, wisiał często na telefonie, rozmawiał ze strażakami, właścicielami składu, spotykał się z mieszkańcami i przez cały czas był z nimi. Z dnia na dzień na jego twarzy rysowało się zmęczenie, oczy miał delikatnie zaczerwienione. Chodził i było widać, że przeżywał katastrofę ekologiczną. Przeżywał i nie wiele mógł zrobić. To co leżało w jego kompetencjach i możliwościach zrealizował. Od początku był świadomy powagi sytuacji i rosnących kosztów, które w pewnej części będą musiały być poniesione przez Gminę Kcynia. Zna zawartość gminnego portfela i wie, że jest prawie pusty. Mógł siedzieć za biurkiem i tylko odbierać raporty.

tekst i fot. Robert Koniec

 

 

--> wstecz