Poniedziałek, 10 listopada 2025 r. Imieniny Leny, Lubomira, Natalii

Walentynkowy spływ kajakowy na Kcynince

12 lutego bieżącego roku Koło Turystów Górskich im. Klimka Bachledy w Kcyni zorganizowało spływ kajakowy na rzece Kcynince. Poza nami mieszkańcami Kcyni, przyjechali nasi przyjaciele kajakarze z innych ośrodków naszego województwa. Nigdy nie mieli oni okazji zmierzyć się tą rzeką.  Kcyninka to mała, zapomniana już przez kajakarzy rzeczka. Wypływa ona gdzieś z śród pól koło Miastowic i Turzyna na terenie naszej gminy, przepływa jako rów melioracyjny obok Kcyni i dalej przez rezerwat w Grocholinie, pola w Miaskowie i Chwaliszewie, aby w rejonie Karłowa ponownie stać się przepiękną rzeką.  Przepływając przez Smogulec i stawy rybne pana H. Stokłosy wpływa do Noteci w rejonie Nowego Dworu. Jeszcze kilka lat temu była ona odwiedzana przez liczną grupę kajakarzy z województwa kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego. Byli oni pod wielkim wrażeniem jej szybkiego nurtu, licznych przeszkód i przepięknych widoków roztaczających się w wąskim rzecznym jarze.   Zakres prac melioracyjnych wykonanych w minionych latach obniżył poziom wód, przyspieszył przepływ wody w tej rzece. Wycięto nadbrzeżne wierzby i olchy, naturalne zastawki wyprostowano niektóre meandry, obłożono faszyną brzegi i umocniono je palikami drewnianymi zgodnie z sztuką melioracyjną. Kcyninka przestała być atrakcją turystyczną, stała się kanałem, drenującym z okolicznych pól nadmiar wody…. Nasi przyjaciele kajakarze przenieśli się na inne rzeki jakże podobne do tej starej Kcyninki… Obecnie turyści mają okazję podziwiać resztki dawnej Kcyninki na terenie tak zwanej Skoczki na terenie województwa wielkopolskiego. Także i my kcyńscy kajakarze zapraszamy naszych przyjaciół z innych ośrodków, i jak tylko możemy płyniemy swymi kajakami od Czerwonego Mostu na drodze z Smoguleckiej Wsi do Karłowa aż do Leśniczówki w Smogulcu. To może niewiele, ale ten czterokilometrowy odcinek jest o tej porze roku bajeczny… Las i cała dolina rzeczna przyprószona była srebrzystą szadzią, rzeka poprzegradzana bobrzymi tamami, wydawała się większa i nieprzystępna. Czyste, rozjaśnione ostrymi promieniami słońca niebo miało barwę czystego granatu, gdy zeszliśmy na dno doliny rzecznej, aby sprowadzić kajaki na wodę, to niebo nad krawędziami głębokiej doliny powoli błękitniało zabarwiało się szafranowo i stopniowo na całej swej ogromnej wielkości nabierało barw i jasności, aż pospołu z ziemią i drzewami utonęło w powodzi świecącego zimnego srebra wylewającego się zza krawędzi jaru. Śnieg i szadź pokrywające bagniska i rozlewiska, lśniły ciepłą jasnością, a zarazem późnym chłodem, po podpłynięciu czystymi i skrzącymi się diamentami. Zaświecił się lód na gałęziach olch, głogów i brzóz, śnieg leżący w cieniu wielkich pni nabierał odcienia delikatnej niebieskości, a kropelki lodu nanizane na łodygi traw i oczeretów błyszczały drobinkami światła. Suche zeszłoroczne trawy i szuwary wystające ponad śnieg przechodziły przemianę nabierając czystości i wyrazistości. Wiatr szemrząc i szeleszcząc cicho szeptał wśród nich tajemną modlitwę. Czasami w czasie różnorakich spływów mamy okazję doświadczyć cudu zobaczenia piękna w zwykłej chwili, w drobnym dziele natury znajdującego się tak blisko naszego miejsca zamieszkania. Tak właśnie uraczyła nas lutowa Kcyninka. W takich chwilach wystarczy, że szerzej otworzymy oczy i wtedy nasze dusze wchłoną w siebie ową magiczną chwilę życia i trwania, czas jakby się zatrzymał. Albo rozciągnął chwilę dla pomieszczenia w sobie naszego oszołomienia i pozwalał nam przeżyć urok piękna. Kcyninka płynęła przed nami wąską malachitową wstęgą, mieniącą się odcieniami zieleni i refleksami słonecznymi. Pędziła swoje wody przodem, oglądała się za nami zalotnie, a my w jej spojrzeniach przez ramię czytaliśmy chęć większego podobania się. I płynęliśmy wpatrzeni w jej uroki, uśmiechem odpowiadając na jej uśmiech. Była przepiękna! Każdy z nas to czuł i mieliśmy świadomość, że nasza rzeka doskonale wyczuwa nasze uwielbienie i podziw dla niej. Tak właśnie teraz w zimie, gdy świat tak mało ma kolorów i słońca Kcyninka czarodziejskim sposobem zachowała swoją dziewczęcą urodę, a nawet jeśli zdarzyło się spotkać ją nieładną w postaci śmieci i odpadów, (zwałowisko takich śmieci znaleźliśmy przy drodze z Smoguleckiej Wsi do Karłowa) ona krótko później w przedziwny sposób odbierała nam nasz zawód nad sobą i przekształcała go w poczucie winy, aby zaprzeczyć pierwszemu wrażeniu. Czując wtedy zawstydzenie, wiemy, że będziemy jej wierni i popłyniemy nią jeszcze niejeden raz.  Pokonywanie na niej licznych i męczących przeszkód było swoistym smaczkiem podkreślającym, że nie jest to rzeka z tych łatwych i podda się ona tylko tym którzy w pełni zasłużą na jej wdzięki. Doskonale nas rozumiała i wyczuwała czego od niej oczekujemy. Pewna siebie i swojej władzy nad nami uzmysławiała nam, że za kilka dni usłyszymy jej szept, wezwanie i ogarnięci tęsknotą będziemy chcieli do niej wrócić. Do niej lub jej podobnej.

         Spływ zakończyliśmy zwiedzając kościół parafialny w Smogulcu pw. Bł Katarzyny Karłowskiej. Życzliwy ksiądz proboszcz słowami uznania skomentował nasz spływ Kcyninką i pozwolił nam obejrzeć wnętrza tej świątyni wraz z kaplicą grobową hrabiego  Bohdana Hutten-Czapskiego.

materiał. Jacek Maćkowski

--> wstecz